Formalności po przyjeździe

Co trzeba załatwić?

Kiedy przeprowadzamy się do nowego kraju, jest zawsze kilka formalności do załatwienia, toteż tak właśnie upłynęły nam pierwsze dni. Doskonale zdawaliśmy sobie z tego sprawę, więc wynajęcie auta na lotnisku było świetną decyzją. Dodatkowo zakupy, bo w pustym mieszkaniu, nie ma nic do jedzenia ani do życia w ogóle. Jest jednak kilka spraw, jedne trzeba załatwić jak najszybciej, inne mogą poczekać. Do najważniejszych formalności, którymi musimy się zająć zaraz po przyjeździe należą: kanadyjski nr telefonu, konto w banku i nr SIN.

Telefon

Pierwszą i dosyć istotną rzeczą jest kanadyjski nr telefonu, no bo jakby nie patrząc, wszędzie nas będą o niego pytać. Udaliśmy się do centrum handlowego, by porównać oferty różnych operatorów. Wiadomo, że oprócz dzwonienia i wysyłania smsów, potrzebujemy w telefonie internetu! Oczywiste to przecież. Jednak tutaj nie do końca. Chcieliśmy najlepiej opcję ‚na kartę’ czyli tzw. prepaid, bez umowy, bez zobowiązań, bo każde z nas posiada swój telefon, więc potrzebny był sam numer. Jakież było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że w podstawowych pakietach najczęściej nie ma internetu wcale! W ogóle prepaidy nie są tu zbyt popularne, więc nie ma jakichś rewelacyjnych i konkurencyjnych ofert. Możemy jeszcze wziąć numer w abonamencie na rok lub dwa, a także w opcji „month to month” (z miesiąca na miesiąc). W tym przypadku podpisujemy umowę i opłacamy telefon raz w miesiącu, na początku lub na końcu, możemy w międzyczasie zwiększać lub zmniejszać pakiet komórkowy, w zależności od tego ile potrzebujemy. Możemy także przestać płacić, wtedy nic się nie dzieje, czyli płacimy, tylko jeśli zamierzamy skorzystać i już. To dla nas najlepsza opcja i taką właśnie wybraliśmy. Tu też tego internetu jest więcej. Mówiąc „więcej” dalej są to znikome ilości, bo np. żeby mieć 1GB danych, musimy zapłacić co najmniej 40$, 2 GB zaczynają się od 50$. Słabo, oj słabo. W tej kwestii Kanada jest daleko w tyle. W Polsce pod tym względem, serio, macie eldorado jakieś, za 25zł 10 GB internetu a reszta w bez limitu (na kartę) a w abonamencie za 50zł wszystko bez ograniczeń. Jakby to dzisiejsza młodzież powiedziała- sztos! 😀 Jeśli chodzi o UK, to także było drożej niż w Polsce, jednak nie tak jak w tu. Np. w ofercie na kartę 2 GB danych możemy mieć za 8£ miesięcznie a w abonamencie za 18£ nawet 40 GB, także różnica jest ogromna.
Kanada jest ogromnym krajem, każda prowincja ma swoich wiodących operatorów i inne oferty. To, że mam ileś tam darmowych minut, wcale nie znaczy, że mogę sobie je wykorzystać, dzwoniąc do np. do Toronto. W każdym razie to nie jest tak, że ludzie nie korzystają z internetu w telefonie w ogóle. Tutaj bardzo popularne jest korzystanie z darmowego WiFi. Wszędzie. W domu jak w domu, ale każda kawiarnia, restauracja, sklep itd. mają zazwyczaj darmowy dostęp do WiFi. A w całym mieście są dodatkowo rozmieszczone hotspoty operatów, które automatycznie łączą nas, kiedy jesteśmy w ich zasięgu, po to, by nie korzystać z własnego limitu danych.  Zauważyliśmy też, że nie jest aż tak popularne jak w Europie, korzystanie z aplikacji mobilnych. Życie nas przyzwyczaiło, że każdy bank, sklep, serwis ma aplikację, wiec większość operacji można zrobić w telefonie. Tutaj oczywiście też się da, ale poprzez wejście na stronę internetową. Kanada jest w tyle w tych kwestiach i tego nie da się ukryć, ale wszystko się rozwija i idzie do przodu, a nam pozostaje jakoś sobie radzić 😉
A tu  SPRAWDŹ oferty różnych operatorów w Kanadzie.

Bankowość

Zaraz po przyjeździe do mieszkania dogadaliśmy z Hankiem sprawy płatności za wynajem. Byliśmy gotowi zrobić przelew z angielskiego konta, jednak on zapewnił nas, że nie ma pośpiechu, on teraz jedzie na wakacje i rozumie, że dopiero będziemy otwierać kanadyjskie konta w banku, więc jak nam wygodniej. Możemy zrobić przelew w przeciągu powiedzmy dwóch tygodni 🙂 Wiedzieliśmy, że tu bardzo popularną formą płatności jest czek, ale pierwszy raz spotkaliśmy się z e-Interac. Jest to internetowy, natychmiastowy transfer pieniężny, do którego potrzebujemy tylko adres e-mail odbiorcy. Dodatkowo zadajemy jeszcze pytanie bezpieczeństwa, na które odbiorca odpowiada, przyjmując od nas przelew. Jest to łatwy i szybki sposób na przelanie pieniędzy, nie musimy znać numeru konta adresata. Podobnie jest w przypadku płatności PayPal, bo tam także nie trzeba znać numeru konta, tylko nazwę użytkownika, jest to jednak zewnętrzny serwis a przy e-Interac wysyłamy pieniądze bezpośrednio z naszego konta. Proste.

Karta Debetowa HSBC

⇒ Karty kredytowe
Nie jest tajemnicą, że Ameryka żyje na kredyt. O tak, karta kredytowa, to jest coś, co posiada tu chyba każdy. Ja też kiedyś myślałam, że nie muszę, że kto mi każe, ale… Po pierwsze, zwykłą kartą debetową, nie zapłacimy przez internet. Karty debetowe nie wyglądają tak jak w Europie, nie mają imienia i nazwiska, ani trzycyfrowego kodu bezpieczeństwa, który jest na odwrocie, a bez tego nie da się zapłacić. Chyba, że jest to Visa, HSBC ma debetowe Cirrus. Visa jednak nie jest tak tu popularna i nie wszędzie ją akceptują, mieliśmy z tym problem np. w No Frills (chcieliśmy zapłacić Visa z UK). Także kartą debetową, którą dostaliśmy można było tylko płacić w sklepach i wybierać pieniądze, ale tu też poniekąd banki wymuszają na nas posiadanie karty kredytowej, często narzucając limity dziennych płatności i wypłat z bankomatów debetowymi właśnie. No i jak tu człowieku kupić np. sofę za 1000$, kiedy na karcie limit 300$. No jak?
Karty kredytowe są wszechobecne i banki rywalizują miedzy sobą w kwestii najlepszych ofert, oprocentowania czy innych udogodnień, jak np. cashback (procent od zakupów, który wraca), czy rewards (punkty, zbierane przy użyciu karty, przeliczane na pieniądze, które można później odliczyć od kolejnych zakupów lub wykorzystać na spłatę karty). W sklepach bardzo często można spotkać przedstawicieli, którzy namawiają do aplikowania o daną kartę, bo ona jest tak wspaniała, że przecież będzie się wręcz spłacała sama 😀
Dlaczego oni tak kochają karty kredytowe? Wojtek spytał raz kolegę z pracy i dowiedział się, że np. kiedy zgubisz taką kartę lub zostanie ona skradziona, to tak naprawdę nie ma na niej Twoich pieniędzy, tylko pieniądze banku. Zgłaszasz, których transakcji nie robiłeś i nie musisz ich spłacać, i w zasadzie nie interesuje nas to, o resztę martwi się bank. Jak gubisz debetową (lub ją ukradną), to są na niej twoje pieniądze, a w interesie banku wcale nie jest to, żeby Ci je zwrócić. Ma to sens jak dla mnie. Nie zmienia to faktu, że kart kredytowych trzeba używać z głową i nie wydawać pieniędzy, których się nie posiada, bo bardzo szybko można wpaść w pułapkę zadłużenia.

⇒ Bank

Konto w banku też musimy otworzyć, w końcu gdzieś trzeba trzymać te grube dolary $$$ 😀 , ale po kolei.
Jeśli chodzi o wybór banku, to niestety tu wielka porażka. Będąc jeszcze w UK, mieliśmy konta w HSBC, kartę kredytową, kredyt i inne produkty, nie ukrywam, byliśmy bardzo zadowoleni. Obsługa na bardzo wysokim poziomie, eleganckie placówki, wysoko rozwinięta aplikacja mobilna, właściwie wszystko udało się załatwić bez problemu. I to właśnie w banku w UK obiecano, że jeśli założymy konto w innym kraju, będzie można robić natychmiastowe transakcje między Kanadą a UK. Nam to niewątpliwie ułatwiało sprawę, kończąc rozliczenia z UK, zaległa wypłata, jakiś zwrot podatku, w jednej chwili przelewasz na konto w Kanadzie i już. Jednak decyzję o pozostaniu w HSBC przesądziła obietnica o przeniesieniu całej historii kredytowej! No kto by nie chciał! Wspaniale, nie trzeba zaczynać od początku.
A w Kanadzie? Cóż za przepaść! Udaliśmy się do najbliższej placówki banku, gdzie nie powitał nas pan w krawacie, samo miejsce raczej marnie wyglądało. No nic, umówiliśmy się na spotkanie, aby te konta otworzyć. A same konta niby przez pół roku darmowe, ale limity na karcie, limity dziennych wypłat, a po pół roku płatne konto w zależności od ilości miesięcznych transakcji! Pani owszem była miła, nawet za założenie konta obiecała nam jakiś bonus, jednak jak wróciliśmy do domu, dostaliśmy maile, że to nie do końca tak z tym bonusem, że aby go dostać są jakieś warunki. A czemu nie powiedziała nam tego na miejscu? Bo oferta jest nowa i jeszcze nie do końca się z nią zapoznała 😀 Obsługa klienta przez telefon nieciekawa. Dzwonisz z problemem, pan mów, że właściwie on się na tym nie zna, że się dowie i jutro oddzwoni. Nie oddzwonił. No cóż. A historia kredytowa, ta, która to miała być przeniesiona z UK, kobieta w banku w sumie pierwszy raz się z czymś takim spotyka, więc właściwie to nie, nie jest przeniesiona.
No bywa, źle trafiliśmy, jesteśmy na etapie zmiany banku. Otworzyliśmy właśnie konta w Tangerine, banku internetowym, gdzie wszystko jest za darmo, limitów też nie ma 😉 ale nic więcej nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć, testujemy, zobaczymy jak będzie 🙂

SIN, czyli Social Insurance Number

W Polsce jest NIP, w UK mieliśmy NIN a tu SIN. Numer, którego potrzebujemy, by pracować, korzystać z programów rządowych czy pobierać benefity. Numer, którego się strzeże i nie udostępnia nikomu niepowołanemu, nie może być legalnie używany przez inną osobę.
Pamiętam, że jak potrzebowałam wyrobić NIN w UK, to musiałam zadzwonić, wyjaśnić, do czego go będę potrzebowała, po czym zostało umówione spotkanie w Jobcentre, gdzie czekał mnie cały wywiad, historia adresów, rodziny i cała masa innych informacji. Następnie osoba maglująca, oznajmia, że numer zostanie mi przyznany i że w ciągu 14 dni przyślą mi go pocztą. Także całość trwała ok. 2-4 tygodnie w zależności jak szybko umówili spotkanie, a później przysłali NIN.
A w Kanadzie? Wybraliśmy się rano, spacerkiem do oddalonego od nas 20 min Service Canada Centre. Wchodzimy, mówimy co i jak, pani podała karteczkę, na której trzeba było napisać adres, nr telefonu i imię panieńskie matki i czekać. Po 3 min zawołała nas inna kobieta przy biurku, wzięła nasze karteczki, poprosiła o wizy i zaczęła sprawdzać dane. W międzyczasie dała do przeczytania informacje o samym numerze SIN, że jest poufny itd. Wydrukowała kartkę z przydzielonym nr SIN i powiedziała „Witamy w Kanadzie”, oboje zaskoczeni, zapytaliśmy tylko „to wszystko?” 🙂 I tak, to było wszystko, 10 min formalności 🙂

Kiedy emigrujesz do Kanady, musisz się zmierzyć z całą masą formalności. To wszystko powyżej to kropla w morzu, w porównaniu do tego, co nas czeka, jeśli chodzi o procedury emigracyjne. Trzeba wszystko skrupulatnie wypełniać, uzbroić się w cierpliwość no i w kasę… ale o tym, to już innym razem 😉 .

Pozdrawiam i do następnego!

 

 

 

 

4 komentarze

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *