No to Kanada!

Z informacjami na temat emigracji do Kanady po raz pierwszy mieliśmy styczność na Working International Jobs Expo w Londynie w marcu 2016 roku. Są to takie targi pracy dotyczące emigracji do Kanady, Australii i Nowej Zelandii, na których to niby mają czekać pracodawcy z otwartymi rękami, gotowi by przejrzeć Twoje CV, przeprowadzić rozmowę, a nawet zatrudnić cię! Kupiliśmy bilety, bo przecież tak za darmo nie wejdziesz, pojechaliśmy w pełnej gotowości, CV wydrukowane, no nie powiem, wiązaliśmy z tymi targami spore nadzieje. Niestety rzeczywistość jest okrutna, targi owszem były, ładnie zorganizowane, piękna promocja krajów, pełno stanowisk, jednak raczej firm, z których usług możesz skorzystać w razie emigracji, jak np.: przeprowadzki międzynarodowe, przeniesienie składek emerytalnych z UK do nowego kraju i oczywiście grupy zajmujące się emigracją, które doradzą, podpowiedzą, załatwią za ciebie… Jeśli chodzi o takie bardziej rządowe stanowiska, to raczej polegały na promocji tych mniej zamieszkałych regionów Kanady jak Nowa Szkocja czy Nowy Brunszwik. Tam owszem pani wygrzebała karteczkę z ofertami pracy, które… widzieliśmy wcześniej w internecie i w ten także sposób kazała nam na nie aplikować. Ogólnie same targi jak dla nas, porażka roku. No zawód straszny i rozczarowanie, nie wynieśliśmy z nich nic, czego nie można znaleźć w internecie.


Pośrednicy emigracyjni

Największym jednak niewypałem okazała się pewna firma zajmująca się emigracją. Stanęliśmy w kolejce, podekscytowani, wypełnialiśmy ankietę, jaki zawód, wiek, szkoły, języki itd. Kobieta wzięła ankietę, przekalkulowała, zapewniła, że nasza sytuacja doprawdy wygląda obiecująco, więc jeśli jesteśmy zainteresowani to musimy zapłacić 60$ kanadyjskich a oni zrobią dla nas szczegółowe oszacowanie i wskażą wszystkie możliwe drogi emigracji. Zapłaciliśmy. W końcu czymże jest te 60 dolców, jeśli chodzi o naszą przyszłość! Po jakimś czasie odezwali się z informacją, że mają już całe rozpoznanie naszej sytuacji i proponują spotkanie. No to jedziemy, w końcu 60 dolarów zapłacone a wizja świetlanej przyszłości przed nami. Spotkanie miało miejsce w hotelowej restauracji, blisko lotniska Heathrow i trwało może z pół godziny. Pan, chyba nawet założyciel całej firmy, szef wszystkich szefów, traktował nas bardzo obcesowo i z wyraźną wyższością (w końcu to my powinniśmy się kalać, chcąc mieszkać w ich pięknym kraju). Cała rozmowa została nagrana, w celu dokumentacji wspaniałej współpracy, która jak zapewniał, ma doprowadzić nas do zdobycia kanadyjskiego obywatelstwa. Najlepiej wychodziło mu jednak operowanie kalkulatorem i wpisywanie liczb w kolumny- tak, to były kwoty, jakie musielibyśmy zapłacić za całe to przedsięwzięcie. W tysiącach dolarów. Z lekka zaskoczeni, daliśmy mu do zrozumienia, że nie podejmiemy decyzji w tej chwili. Dał nam miesiąc, zaznaczając, że oferta nie będzie ważna zawsze. Później przychodziły jeszcze maile przypominające, jednak sama firma nie zrobiła na nas dobrego wrażenia, a na pewno nie takie, żeby im zaufać i zapłacić tyle kasy.

Po tych wszystkich, mało zachęcających wydarzeniach, byliśmy lekko zrezygnowani. Oczywiście nie trwało to długo, łatwo się nie poddajemy, oboje jesteśmy uparci. Nasi znajomi, rodzina wiedzieli, że chcemy jechać dalej, w końcu w kółko o tym mówiliśmy, ale myślę sobie, że niektórzy w to już nie wierzyli, w końcu miesiące mijały a my nadal w UK. Ja jednak wiedziałam, że kiedyś nadejdzie taki czas, że znów spakujemy wszystko i z miesiąca na miesiąc znajdziemy się w nowym kraju.


Program IEC

Dużo czytaliśmy o możliwościach emigracji, gównie na stronie rządowej Kanady, ale niezwykłą kopalnią wiedzy są również grupy na Facebooku. Wiedzieliśmy, że jednym z najłatwiejszych sposobów na uzyskanie pozwolenia na pracę jest wzięcie udziału w IEC (International Experience Canada). W wielkim skrócie program ten skierowany jest do młodych ludzi w wieku od 18 do 35 roku życia i pozwala na pracę, podróżowanie i życie w Kanadzie przez rok. Oprócz wieku trzeba spełniać jeszcze kilka innych warunków: mieć paszport biometryczny, wykupić ubezpieczenie na cały rok, uiścić opłatę za program w wysokości  150$+100$  za pozwolenie na pracę (dane na 2017 rok), posiadać zaświadczenie o niekaralności ze wszystkich krajów, gdzie przebywało się dłużej niż 6 miesięcy oraz posiadać kwotę 2500$ na start. No i najważniejsze, zostać wylosowanym! Bo program IEC to losowanie, z roku na rok chętnych jest coraz więcej, na 2017 rok były trzy osoby na miejsce.

Długo wahaliśmy się, czy w ogóle zgłaszać się do programu, ponieważ rok to trochę mało na załatwienie formalności, żeby móc zostać w Kanadzie na dłużej, a niestety nie da się przedłużyć pobytu w ramach tego programu, więc w naszym przypadku przeprowadzka byłaby dość ryzykowna. Jednak postanowiliśmy spróbować, bo przecież nie wiadomo nawet czy zostaniemy wylosowani, a sama rejestracja nic nie kosztuje. Dopiero po wylosowaniu, w ciągu 10 dni trzeba wyrazić chęć udziału, a następnie mamy 20 dni na skompletowanie wymaganych dokumentów i dokonanie płatności. Dlatego pod koniec stycznia 2016 wysłaliśmy nasze zgłoszenia na International Experience Canada.

I tak oto 11 kwietnia okazał się dla nas przełomem. Otrzymaliśmy informację, że oboje zostaliśmy wylosowani. Choć wiedzieliśmy, że to dopiero początek całej drogi i przed nami masa formalności, to cieszyliśmy się ogromnie, bo to zawsze krok naprzód! W ciągu 10 dni potwierdziliśmy chęć wzięcia udziału w programie i od razu zaczęliśmy zbierać potrzebne dokumenty. Najdłużej zajęło nam załatwienie zaświadczeń o niekaralności. W Polsce zdobyli je oraz zrobili tłumaczenia (koniecznie przez tłumacza przysięgłego) moi rodzice (jeszcze raz dzięki! :* ). Zaświadczenia z UK miały przyjść pocztą w ciągu 10 dni roboczych. Przyznam, że to czekanie może wykończyć człowieka, szczególnie gdy mamy związane ręce i zależni jesteśmy od różnych instytucji. Udało nam się zmieścić w czasie i ok. 10 maja złożyliśmy wszystkie dokumenty. Po dwóch tygodniach (25 maja 2016) staliśmy się szczęśliwymi posiadaczami Work Permit, czyli pozwolenia na pracę. Od momentu wylosowania mieliśmy rok na wyjazd do Kanady, żeby aktywować pozwolenie na pracę, które jest ważne rok od chwili aktywacji.


Program Nominacji Prowincji Manitoba

Jak już wspomniałam, niezłym źródłem informacji są Facebookowe grupy. Tam właśnie dowiedzieliśmy się, że prowincja Manitoba ma najłatwiejsze przepisy emigracyjne a dodatkowo, że istnieje KPK (Kongres Polonii Kanadyjskiej). Organizacja ta, m.in współpracuje z Programem Nominacji Prowincji (PNP) i pomaga rodakom osiedlić się na terenie prowincji. KPK wysyła zaproszenia na tzw. exploratory visit (wizytę zapoznawczą). Jest to zaplanowana podróż, która ma na celu poznanie Manitoby, sprawdzenie możliwości zatrudnienia, kosztów życia i dowiedzenia się wszystkiego, co może dotyczyć naszego życia jako potencjalnych mieszkańców. Do każdej wizyty przypisana jest osoba (host), która udziela wskazówek i pomaga zorganizować rozmowę z urzędnikiem emigracyjnym PNP na koniec pobytu.
Aby dostać zaproszenie od KPK, trzeba spełniać wymagane kryteria, m.in.:

  • wiek 25-40 lat
  • wykształcenie minimum średnie z co najmniej rocznym kursem zawodowym, po którym otrzymało się dyplom, stopień naukowy lub certyfikat
  • przepracować co najmniej 2 lata (z ostatnich 5) w pełnym wymiarze godzin i wykazać zdolność do zatrudnienia w tym zawodzie
  • nie mieć silnych powiązań z inną częścią Kanady
  • posiadać zaświadczenia o niekaralności
  • udowodnić posiadanie funduszy min. 10 tys $ (+2 tys $ na każdego dodatkowego członka rodziny)
  • przedstawić wyniki egzaminu z angielskiego IELTS (na poziomie min. 5 z każdej kategorii)

Dokładny opis wymagań oraz formularz aplikacyjny znajduje się na stronie KPK Manitoba.
Chociaż samo zaproszenie i wizyta nie dają gwarancji na otrzymanie Nominacji Prowincji, bez wątpienia jest to dość łatwa droga emigracji do Kanady.
Ponieważ spełnialiśmy wszystkie wymogi, w maju, zanim jeszcze otrzymaliśmy pozwolenie na pracę z IEC, postanowiliśmy aplikować o zaproszenie do Manitoby. Dostaliśmy odpowiedź, że kwalifikujemy się oraz że pod koniec czerwca KPK wyśle nam list zapraszający, który pokażemy na granicy jako potwierdzenie celu wizyty. Zaczęliśmy planować podróż do Winnipeg na sierpień, chociaż sama wizyta wiązała się z kosztami i czasem, ale czego się nie robi, żeby spełniać marzenia. No właśnie, ale czy to było spełnienie naszych marzeń?

Nasz plan idealny wyglądał tak, że Wojtek dostaje pracę, pakujemy się i jedziemy, a na miejscu załatwiamy sprawy z pozostaniem na dłużej. W przypadku Manitoby wyglądało to odwrotnie: najpierw zapewniamy sobie prawo do legalnego pobytu, a w międzyczasie Wojtek szuka pracy. Jeśli mam być szczera, to trochę zniechęcał mnie sam region. W skrócie prerie i sroga zima (sroga mam na myśli temp -30°C). Krąży nawet taki dowcip, że jak ucieknie ci pies, to widzisz jak biegnie, przez trzy dni 😀
Marząc o Kanadzie, oczami wyobraźni widziałam góry, bezkresne lasy, piękne krajobrazy, dziką przyrodę.

Na korzyść Winnipeg (największe miasto prowincji Manitoba) przemawiały jednak ceny, szczególnie nieruchomości, tam jest tanio w porównaniu z Toronto czy Vancouver. Jednak rozczarowaniem okazał się rynek pracy, bo nagle staje się oczywistym, że tej pracy w IT nie ma wcale tak dużo, jak w wyżej wymienionych miastach. I tu długo biliśmy się z myślami, podjęcie decyzji nie było wcale proste, bo:

  1. z jednej strony Winnipeg, gdzie łatwo się dostać i jest tanio, ale dużo mniejszy rynek pracy i nie do końca spełnienie naszych marzeń o Kanadzie
  2. a z drugiej strony inne miasto, np. Vancouver w prowincji British Columbia, o którym marzyliśmy, które jest jednym z najpiękniej położonych na świecie, mnóstwo ofert w branży IT, ale życie, mieszkania drogie strasznie, no i trzeba się jeszcze tam dostać.

A Ty? Czego szukasz? 😀

Jednak to życie jest nieprzewidywalne…
a jak mu jeszcze trochę pomożesz to niemożliwe nawet!

Dzisiaj siedzę i myślę sobie, kurcze ile my mamy szczęścia. Nie takiego, że „chcesz, to masz”, ale takiego „bądź cierpliwy, czekaj, wszystko w swoim czasie, nic nie dzieje się bez powodu”. Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, ile słowa MAM POZWOLENIE NA PRACĘ W KANADZIE dodane do CV zmienią w naszym życiu. Tylko tyle i aż tyle wystarczyło, żeby Wojtek w błyskawicznym tempie zaczął dostawać propozycje pracy, prowadzić rozmowy i w końcu otrzymał właściwą ofertę. Szok. Kto by się spodziewał, że w niespełna miesiąc od otrzymania pozwolenia na pracę jedna decyzja znów wywróci nasze życie do góry nogami.

W połowie lipca faktycznie otrzymaliśmy list z zaproszeniem do Manitoby, ale wtedy to my już siedzieliśmy na kartonach z biletem do VANCOUVER w ręku 😀

Pozdrawiamy!
Oczywiście ciąg dalszy nastąpi… 😉

 

4 komentarze

Add a Comment

Your email address will not be published. Required fields are marked *